piątek, 12 maja 2017

"W życiu nie dam tyle za psa" - czyli wole kundelki bo są tańsze

Każdy kto chce psa ma jakieś wymagania wobec niego. Musi być tej rasy bo... musi być taki bo... a ja chce takiego bo... Jest wiele powodów dla których wybieramy psa rasowego albo jakiegoś kundelka. Każdy czegoś oczekuje od psa. Inni chcą być mistrzami w danej dziedzinie sportowej a inni ćwiczą sporty psie dla przyjemności. Można też znaleźć grupę osób którzy chcą mieć psiego towarzysza. No ale jest jeszcze dany typ ludzi który jest dość irytujący i interesujący.
W świecie psiarzy nie jest to nic nadzwyczajnego że za rodowodowego psa trzeba zapłacić od 2 tys do 4 tys a nawet i więcej. No ale jeśli ktoś chce psa o danym charakterze, wyglądzie to zapłaci tyle. Ale ma pewność, że rodzice są przebadani wolni od chorób genetycznych i ich pies jest zdrowy. Więc w sumie cena nie zaskakuje.
Ale i są tacy ludzie którzy marzą o danej rasie psa. Zachwycają się gdy widzą np. pudla czy chow chow. Bez ochów i achów nie przejdą obok wymarzonego psa. Kto ma psa ten rozmawia z wieloma osobami bo to wiadomo ale śliczny, ale słodki, można pogłaskać ? Albo nic z czego wywiązuje się rozmowa na temat psów i tak kilka minut leci na rozmowie z całkiem obcą osobą. I tym samym spotkałam się z ludźmi którzy nie dadzą 3 tys za psa bo jest to za drogi interes.
W takim rozmowach wywiązuje się jakiego chce się psa w przyszłości, psiarz zazwyczaj ma ukochaną rasę o której marzy od dawna. I pada pytanie a ile kosztuje taki pies ? No tutaj pada odpowiedź 2500 zł za psa. Rozmówca robi wielkie oczy i "W życiu nie dam tyle za psa". Ale dlaczego ? No i przeważnie słyszę: "Kupie psa za 2 tys a po 5 latach mi zdechnie ? Pieniądze pójdą  w błoto", " Mogłabym kupić sobie za to kino domowe", " Taki pies jest dla mnie za drogi", "Dlatego wole kundelki bo nic nie kosztują", "A jakaś tam będzie dopuszczać z swojej suki rodowodowego psa i będzie też rasowy i mi za 300 zł sprzeda".
Tyle ile ludzi tyle opinii i wypowiedzi. Ale przeraża mnie to, że ktoś rezygnuje z wymarzonego psa bo jest drogi a kundelki są tańsze. Ok, ratowany jest pies wtedy ze wsi czy ze schroniska. Ale to nie tłumaczy że pies rodowodowy jest drogi a kundelek tańszy. Każdy pies kosztuje i nie mało. Jednak na tego psa też wydaje się duże pieniądze. Czy to kundel czy rasowy. Trzeba się liczyć z kosztami leczenia i innymi wydatkami. Ale przy kundelku to przecież nie są duże koszty, ale gdy za całe leczenie daje się ok. 5 tys i w głowie tylko chodzi myśl a może uspać będzie taniej ? Bo i z taką grupą ludzi się spotkałam.
Rozumiem że ktoś nie może pozwolić sobie na psa za 3 tys ale po to są marzenia i je spełniajmy. Jest to cel do osiągnięcia. Wystarczy chcieć i małymi kroczkami podążać do celu. Też nie patrzmy że jakaś tam dopuszcza psy i sprzeda za 500 zł psa a za 800 zł sukę. Bo to jest pseudo. Duże prawdopodobieństwo że taki pies szybciej zdechnie bo będzie miał różne choroby genetyczne. A gadanie że suka ma rodowód a nie chodzi na wystawy to można sobie to wsadzić głęboko w dup**. Chyba, że jest to grupa ludzi "Od zawsze mam kundle bo nic nie kosztują, nie trzeba ich szczepić i jeździć do weterynarza. A z takim rasowym to trzeba co sraczkę jeździć żeby nie zdechł bo szkoda tyle pieniędzy zmarnować". I pada tutaj przykład bo ktoś tam. Z takimi osobami nawet nie wpadam w głębszą dyskusje bo nie warto.
Kto mieszka na wsi to też spotkał się pewnie z tym. Jakaś tam kupiła sobie psa z rodowodem za 3 tys i ma go w celach towarzyskich. I jak to na wsi, a ta druga spod 5 kupiła sobie takiego samego psa i dała 300 zł. A tamta przepłaciła. Pewnie wcisnęli jej jakiegoś kundla. Za kilka lat wychodzi Pani co kupiła sobie psa za 3 tys to typowy pies ze wzorca, a ta spod 5 ma nie wiadomo co. Do niczego nie podobne. Ale Pani spod 5 przecież dała mniej za psa a tamta zapłaciła tak dużo pewnie za jakiegoś kundla. Wniosek się nasuwa sam, tańszy nie zawsze lepszy. I przy okazji jest nawiązanie do hodowli i psuedo hodowli.
A wy ? Spotkaliście się kiedyś z czymś takim ?

Sezon wodowania oficjalnie rozpoczęty ! :D 

8 komentarzy:

  1. Moi dziadkowie jak usłyszeli, że za psa czasem się płaci to nie wierzyli, więc nie było opcji na płacenie za psa :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla osób starszych to czasem jest szok bo kiedyś ludzie wyżej postawieni mieli psa rasowego a zwykły gospodarz jakiegoś kundelka :) Sama mama mi opowiadała że mało kto za jej dzieciństwa miał psa rasowego.

      Usuń
    2. Prawda i czasem dziwnie na mnie patrzą, że kąpie psa, albo czeszę, a przecież sam się nie umyję, a sierść po zimie trzeba usunąć :D

      Usuń
  2. Masz racje z tymi pozornymi oszczędnościami. Ale innym tematem jest też to, że ceny za tego samego psa w ZKWP też mocno się od siebie różnią. Nie wiem jak wygląda to w przypadku innych ras. Ale orientuje się dobrze jak wygląda sytuacja z maltańczykami. Np. za sunie na kolanka trzeba zapłacić ok. 4 tysiące. Z kolei za TĄ SAMĄ sunie z zapisem w umowie potwierdzającym, że może brać udział w wystawach trzeba już zapłacić 7- 8 tysięcy. Czyli te dodatkowe 3-4 tysiące to nie cena samego psa, tylko papierka potwierdzającego możliwości wystawowe... Taka kwota jest dla niektórych po prostu nie do przeskoczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda jest taka, że powodem tego wszystkiego są zbyt wysokie 'ceny' kupna szczeniaka z rodowodem dla przykładowego Kowalskiego. Inaczej bym tego nie wytłumaczyła. Ludzie, szczególnie ci ze wsi dalej żyją czasami prl-u i wcześniejszymi kiedy pies był do budy, na podwórko, od znajomych bo im się kundelek oszczenił. Niektóre kwoty są dla nich absurdalne szczególnie gdy chcą psa tylko do domu, na kanapę i spacery, a kosztują po kilka tysięcy. Tekst; 'biorę psa ze schronu bo tańszy' - jest dla mnie absurdalny. Śmiało mogę powiedzieć, że nie jest to świadoma i przemyślana decyzja o wychowaniu psa.
    Pozdrawiamy! | Biscuit Life

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle tu zgodnych, mówiących jednym chórem głosów, że pewnie mocno zaskoczy Cię fakt, iż wyłamię się z tego trendu. Nie zgadzam się z tym, co piszesz. Więcej nawet, uważam, że wrzucasz do jednego worka bardzo różne osoby, mierzysz jedną miarą różne sytuacje. Moim zdaniem stawianie w jednym szeregu kogoś dla kogo rasowy pies jest zbyt drogi więc bierze kundelka ze schroniska i kogoś kto bez żenady, z pełną świadomością kupuje szczeniaka z pseudohodowli jest dla tej pierwszej osoby po prostu obraźliwe. Zastanawiam się, z czego wynika tak radykalna opinia? Nie do końca przemyślałaś temat, pisząc ów tekst, czy może nie zdążyłaś jeszcze poznać realnej wartości pieniądza (czynsze, rachunki, jedzenie, opieka zdrowotna, środki czystości... pies dla zwykłego zjada chleba jest po zaspokojeniu podstawowych potrzeb ludzkiej części rodziny).

    Rasowy psy są drogie. Są dobrem luksowym. A luksus to coś, na co nie każdą osobę stać - nie ma w tym nic niewłaściwego, czy wstydliwego, że czyjeś realia ekonomiczne są takie, a nie inne, że zarabia 3 tys. brutto, a nie 10. Niezbyt eleganckie jest zaglądanie obcym ludziom do portfela i pouczanie ich na co powinni wydawać zarobione pieniądze. Nie widzę abslutnie nic złego w tym, że komuś podoba się dana rasa, jednak uznaje, że szczeniak z hodowli jest zbyt drogi, więc adoptuje psa w typie rasy ze schroniska. To jego decyzja i tak długo, jak długo w żaden sposób nie przyczynia się ona do obniżania dobrostanu zwierząt jest to decyzja DOBRA I MORALNIE WŁAŚCIWA. Pamiętaj, że nie każdy jest trubo zajawionym na psy freakiem - większość osób, którym jakaś rasa się podoba zwyczajnie chce mieć psa, który fajnie wygląda i miło się z nim żyje. I tyle.

    Oczywiście, zupełnie inaczej należy traktować kupowanie psa z pseudohowoli za 300 zł, bo wygląda rasowo. Problem polega jednak na tym, że mało kto robi to rzeczywiście ŚWIADOMIE. Większość osób, które kupują psa z pseudohodowli nie zna środowiska kynologicznego, nie rozumie co tak naprawdę oznacza rodowód, dlaczego psy rasowe są takie drogie (za 2 tys. zł to już chyba nikt psów nie sprzedaje) i jakie krzywdy kryją się za działaniem pseudohowoli. Problem polega na tym, że środowisko osób świadomych jest zamknięte, hermetyczne i nieskore do rzeczowego, spokojnego dzielenia się informacjami, za to pierwsze do plucia jadem i bluzgów. Mnie w tym kontekście popularność pseudohowoli wcale nie dziwi. Bo jeżeli (z perspektywy takiego nieświadomego Kowalskiego, który po prostu chce sympatycznego, ładnego pieska) nie widać różnicy, to po co przepłacać?

    Druga sprawa to kwestia kosztów leczenia psów, o ktrych wspominasz - owszem, są one wysokie, nie każdego właściciela na leczenie będzie stać, jednak rzucanie od razu pytaniem o uśpienie jest... niesmaczne. Patrząc na liczbę przewijających się przez fajebuka bazarków na leczenie psów wszelkich całkiem sporo osób "ze środowiska", a więc świadomych kosztów posiada psa realnie nie jest na te koszty przygotowane. Co w takim razie należy zrobić? Odebrać im te psy komisyjnie? Zresztą, rozważanie kupna psa (czy adopcji) a leczenie zwierzęcia, z którym spędziło się kilka czy kilkanaście lat to dwie kompletnie odmienne sprawy - w pierwszym przypadku teoretyzujemy i sprawdzamy jak domowy budżet poradzi sobie z dużym, jednorazowym wydatkiem, w drugim mówimy o ogromnym ładunku emocjonalnym, jaki wiąże nas ze zwierzęcym towarzyszem. Absolutnie nieporównywanle sprawy!

    Szukając swojego psa postawiłam sobie granicę finansową na 1700 euro. To dużo czy mało? Czy to sprawia, że jestem gorszym człowiekiem od kogoś, kto zdecydowałam się zapłacić za swojego psa 2000 euro?

    OdpowiedzUsuń
  5. Biorąc psa, byliśmy z rodziną pewni, że będzie to husky (wcześniej też taki był). Raczej nie mielibyśmy problemu zapłacić za psa z dobrej hodowli, może trzeba by było jakiś czas odkładać, ale to byłaby tylko kwestia odłożenia przybycia psa do domu trochę w czasie, nic więcej. Zdecydowaliśmy się jednak na adopcję, bo husky to psy, które dość często lądują w schroniskach i fundacjach (ofiary swojego wyglądu), więc brzydko może tak mówić, ale jest w czym wybierać. Stwierdziliśmy, że nie mamy ambicji wystawowych, rozmnażanie też nas nie interesuje i niekoniecznie musimy mieć szczeniaka. Adopcja więc w naszym przypadku jak najbardziej wskazana.

    Jednak niezależnie od tego czy pies jest kupiony czy adoptowany, rasowy czy mieszaniec, powinien być traktowany tak samo. Otoczony taką samą opieką, no i środkami finansowymi - choroby kundelków też kosztują. Osobiście z taką samą częstotliwością odwiedzałabym weterynarza z miksem jak i z rasowcem - według potrzeb konkretnego psa, a nie ze względu na jego rasę/pochodzenie.

    Tak właściwie traktowanie psów można śmiało przełożyć na traktowanie ludzi - ktoś jest lepszy i zasługuje na coś więcej, bo pochodzi z bogatszego/lepszego domu? Nie sądzę;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybrałam psa ze schroniska, nie ze względu na brak funduszy na rasowca. Po prostu uważam, że póki jest tyle bezdomnych psów, a ja nie mam parcia na szkło i daną rasę, mogę to połączyć i zrobić coś dobrego.

    OdpowiedzUsuń

Każdy nowy czytelnik i komentarz to duża motywacja do dalszego pisania :)