sobota, 11 marca 2017

Sterylizacja/ kastracja

Marzec to miesiąc AKCJA STERYLIZACJA. Co roku w Polsce można się z tym spotkać. Moim zdaniem jest to super, można wykonać zabieg po mniejszej cenie, zwiększanie liczby wysterylizowanych zwierząt. A także uświadamianie właścicieli na temat chorób które mogą powstać i pokazanie że potomstwo dla psa czy kota nie jest jednak dobre.
Pomyślałam że napiszę, co nie co na temat tych zabiegów. Na internecie, głównie na Facebooku pojawiają się dyskusję na ten temat. Każdy ma swoje zdanie, inni zaś się boją a, inna grupa uważa że dopilnuje w tym czasie swojego pupila.
Ja co do zabiegów jestem jak najbardziej na TAK. Jak Szasta i Iva są po sterylizacji. Jest to dla mnie sporym ułatwieniem do życia z nimi ale i nie martwię się że, któraś zachoruje na jakąś chorobę układu rozrodczego. W dodatku mam spokój z cieczką u Szasty. Spokój z adoratorami pod drzwiami. Nie muszę martwić się oto kiedy dostanie cieczki i około miesiąca pies nie będzie biegał. Miesiąc bez biegania bez smyczy był by dla mnie istnym koszmarem ! Szasta miała jedną jedyną cieczkę i tyle mi starczyło żeby zaraz po skończeniu tego koszmarnego okresu poddać ją zabiegowi. Pierwsze 2 tygodnie były znośnie, ale już pod koniec cieczki puszczałam ją ze smyczy na 20 minut. Miała wtedy nie cały rok. Iva zaś była sterylizowana 20 lutego tego roku. Od pierwszej rui dostawała zastrzyk albo tabletki. Skuteczność jest super ! Ale gorzej było jak Iva dostała rui w święto albo w niedziele kiedy weterynarz już nie przyjmował. Słuchanie śpiewu kota było koszmarem. Aż w końcu zdecydowałam że trzeba kota oddać pod nóż. Tabletki i zastrzyki osłabiają organizm i trują w sumie zwierzę. Zabieg jednorazowy a spokój do końca życia kota. No i przede wszystkim kot nie zachoruje i nie jest truty chemią. Co prawda, Iva jest kotem nie wychodzącym ale niespodzianka ruja była czasem szokiem. Myślę, że to co tak chorowała było spowodowane tym że dostawała właśnie te zastrzyki.

Strach przed zabiegiem
Oddając Szastę na zabieg nie martwiłam się jakoś szczególnie. Może dlatego, że nie zadawałam sobie sprawy z tego, że jest to dość groźny zabieg i może nie wyjść z tego. Dopiero zaczęłam panikować jak zobaczyłam Szastę w domu po narkozie. Siedziałam przy niej i zajmowałam się nią. Potem do mojego obowiązku należało dbanie o ranę czyli zasypywanie pudrem leczniczym i pilnowanie żeby kubraczek był czysty po spacerze. Około 2-3 tygodni swobodne spacery były zakazane. A pierwsze 3 dni były dla mnie pod znakiem wielkiej paniki. Widać było że ją boli ale nie dawała tego po sobie poznać. Z dniem na dzień było coraz lepiej aż rana się zagoiła i teraz jest ładna blizna :)
Z Ivą było już gorzej. Na początku nie martwiłam się tak. Podchodziłam do tego na luzie. Ale dopiero w niedziele zaczęłam myśleć o tym czy wyjdzie z tego. Spanikowałam jak ją oddałam weterynarzowi i wyszłam. Poczułam pustkę i strach! Ale w tym czasie co był zabieg kota, byłam z mamą na zakupach więc w sumie nie myślałam o tym jakoś szczególnie. Pierwszy moment jak zobaczyłam ją to zrobiło mi się miło i taka myśl "W końcu znowu Cię widzę". Cała drogę do domu mówiłam do niej i w domu głaskałam ją, dbałam żeby było jej ciepło. Aż zaczęła chodzić pokracznie po narkozie. Kilka dni unikała leżenia ze mną, a potem już prawie wszystko wróciło do normy. W tej chwili zrobiła się ładna blizna. Zniknie pod futrem jak jej odrośnie :)

Zachowanie po sterylizacji
Zabieg był wykonany u Szasty w sumie 2-3 tygodnie przed pierwszym rokiem. Szczególnych zmian w zachowaniu nie zauważyłam. Chodź, mogę napisać o tym, że zrobiła się bardziej czujna jeśli chodzi o dom. Potrafi pokazać, że to jej dom. Na pewno zrobiła się bardziej do przytulania. No i jak to zabieg to po czasie wyszły zbędne kilogramy u Szasty. Już 2 lata odchudzam ją i szczególnych efektów nie ma. Czasem spadnie 1 kg a czasem 2 kg i koniec. Mogę dalej trzymać psa na diecie, długich spacerach, bieganie przy rowerze i stoi w miejscu albo rośnie znowu o ten 1-2 kg. Walczymy z tym i może kiedyś będzie przełom :)
Iva, zmieniła się strasznie ! Wcześniej była bardziej płochliwym jeszcze kotem. Bała się niektórych rzeczy. Nie zawsze przytulała się. A teraz ? Kot to istna przytulanka. Gdy położę się do łóżka zaraz wskakuje i domaga się miziania. Potem zasypia koło mnie i śpi. Zaczęła bawić się zabawką jedną - to już jakiś postęp. Zaczęła smyrać mi rękę pod kołdrą żeby "otworzyć" kołdrę do spania. W jedzeniu dalej wybredna jak była :D A na tą zmianę najbardziej liczyłam ! Ogólnie, kot zrobił się bardziej pewny siebie.
Czy warto wykonać zabieg ? 
Moim zdaniem, tak. Warto wykonać zabieg sterylizacji czy kastracji. W razie ucieczki suczki czy kotki w czasie tego "okresu" wiesz, że nie przyniesie brzucha ciążowego. U suczki brak ciąży urojonej i brak adoratorów pod drzwiami. A u psów, chęć ucieczek do suczek znika. Rzeczy w domu nie zostają zaznaczone. Najważniejszym chyba plusem jest to że nasze zwierzę uniknie sporo chorób w przyszłości.
Więc, jeśli nie planujesz z psem z rodowodem hodowli warto wykonać zabieg. Masz kundelka ? Wykonaj zabieg, uratujesz swojego psa od chorób. Tyczy się to też kotów. Warto zabezpieczyć kota w taki zabieg jeśli jest kotem wychodzącym.

I tak mamy dość psów bezdomnych w Polsce. Warto wykonywać zabiegi takie. Namawiać ludzi i ich uświadamiać, że zbieg sterylizacji/kastracji jest dobrą rzeczą. Rozpowszechnianie tej informacji może zachęcić kogoś do tego. A jeśli, zdarzy się wpadka u suki czy kotki nie hejtujcie takiego człowieka, że popiera pseudo. Sporo ludzi jeszcze nie wie, że takie zabiegi to coś normalnego. Lepiej wytłumaczyć niż od razu drzeć się na kogoś jaki to jest złym człowiekiem.

3 komentarze:

  1. Ja również wysterylizowałam Nele po jej 1 cieczce (ponad 2 lata temu), nie żałuję tego. Co prawda stała się po niej wredna dla innych psów, zawsze je uwielbiała a teraz... jest, lekko powiedziawszy, ciężko z tym. Jednak tak jak piszesz jest sporo plusów, między innymi zapobiega chorobom oraz niechcianej ciąży. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi niestety tata nie pozwala wysterylizować Daisy. Nasłuchał się stereotypów i teraz nie pozwala o tym mówić. Opowiedział mi bajkę że suka od jego kolegi po tym zabiegu dostała raka. Myśli że jestem głupia. A teraz akurat Daisy ma cieczke i ciągle adorator siedzi pod płotem. Brak słów, a jego nie da się przekonać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje oba koty są wykastrowane (kotka i kocur). Poprzedni pies, Forest, również był, choć uważam, że późno (dopiero w mocno dojrzałym wieku).
    Gorzej jest z Lokim, który okazał się obustronnym wnętrem. Dwa razy miał już robione USG, oglądało go w sumie czworo lekarzy, ale nic nie znaleźli. Wolałabym mieć pewność, ale póki co zostaje tylko kontrolnie badać.

    OdpowiedzUsuń

Każdy nowy czytelnik i komentarz to duża motywacja do dalszego pisania :)