sobota, 28 października 2017

Dlaczego nie chce adoptować psa ?

Swego czasu byłam wolontariuszką w schronisku. Cieszyłam się, że mogłam się wykazać. Podzielić się wiedzą z innymi i pomóc tym psiakom znaleźć dom. Mimo miejsca gdzie ono było, dało się znieść. Do czasy gdy plaga szczurów nie weszła na teren schroniska... Ale ten czas pokazał mi dlaczego nie zaadoptuje psa ze schroniska.


Szukając psa zaglądałam do schronisk. Chciałam uratować jakąś bidę i dać jej dom. Mama była przeciwnikiem, teraz już rozumiem dlaczego. Po pierwsze był by to pierwszy pies i nie dałabym rady z psem po przejściach, dwa nie dałabym rady sama i pewnie pies trafiłby znowu za schroniskowe kraty. Mając teraz Szastę, jestem pewna że wychowanie dorosłego psa przerosłoby mnie. Jednym słowem, psa bym tylko zepsuła na gorsze.
Dlaczego wciąż nie chce adoptować psa ? Jeśli jesteś uparty na jakiegoś psa i chcesz wiedzieć o nim wszystko jest to w jakiś sposób ukrywane. Czyli przeszłość psa jest nieznana. Wtedy to było dla mnie mało znaczące, póki nie zaczęłam zagłębiać się w adopcje. Naprawdę, zależało mi na adopciaku. Dłubałam w adopcjach z pół roku. Niestety trafiałam na osoby które chciały pieniądze za adopcje, albo ukrywały przeszłość psa, nawet trafiła się jedna fundacja której nazwy nie mogę sobie przypomnieć. Zataiła przeszłość psa który był agresywny w stosunku do kobiet. Przestałam szukać, aż trafiłam na Szastę. Mimo to że jest z pseudo nie żałuje swojego wyboru. Bo zdarzyło mi się, że dzwoniłam do hodowli i to polecanej ! Nie pamiętam nazwy, ale pani uprzejmie powiedziała mi przez telefon że nie stać mnie na psa za 3 tys :) a zadałam jej pytanie po ile ma szczeniaczki... kobiecina rozłączyła się.
Będąc wolontariuszką nie miałam do czego się doczepić, prócz szczurów... Ale czas pokazał że nie zawsze jest kolorowo. Przychodziły tam dzieci które umiały zając się psem, a przychodziły dzieci bo piesek, pieseczek. Byli też ludzie którzy przychodzili ze swoimi psami, żeby psy się pobawiły. A też był problem gdy dwie panie wzięły dwa psy które za sobą nie przepadały i chyba... ale nie mam pewności, przechodziły obok siebie (specjalnie) a te psy gryzły się, rzucały się do siebie. A wiadomo jak to jest na smyczy automatycznej... rozwinąć łatwo, zwinąć ciężko. Wiadomo, to tylko wzbudzało te psy do agresji.
Pomimo wolontariatu, zaczęłam patrzeć jak wydają psa i komu. Nie mówię tu o schronisku w którym byłam wolontariuszem, ale o wszystkie. Zauważyłam że wydawane są psy ludziom którzy nie do końca są zdrowi umysłowo (nie chce wrzucać do worka każdej osoby takiej, ale poznałam kilka przypadków). Taka osoba dostała psa, miała go z miesiąc a potem ślad po nim zaginął... niby uciekł... sytuacja zdarzyła się znowu i pies inny został wydany i za jakiś czas znowu.
Mając Szastę już, często przeglądałam ogłoszenia z psami. Wpadła mi w oko piękna sunia w typie kelpie. Zakochałam się, o dziwo nie było sprzeciwu co do drugiego psa wtedy, ale chyba mama przeczuwała co będzie. Pies był z jakiegoś schroniska na DT jego podopieczna chciała, żeby pies trafił do odpowiedniej rodziny. Dostałam ankietę do wypełnienia a w tej ankiecie "Miesięczny dochód". Z tego co wiem to dochody do adopcji psa nie są potrzebne, ja aktualnie wtedy nie pracowałam tylko uczyłam się. Zależało mi na tej suni, więc podałam kwotę. Za kilka dni dostałam odpowiedzieć, że niestety nie spełniam warunków adopcji, a dlaczego ? Moja mama miała za mały dochód na dwie osoby :) Potem widziałam że pies został adoptowany do domu z rodziną... na podwórko :) Nie mówię, że pies na podwórko źle, ale pies z potencjałem...
Po tym fakcie nie patrzę na psy do adopcji, dość że trafiam na buraków ? Mogę tak to napisać ? Zraziłam się do adopcji. W dodatku wolontariat dał mi to do myślenia, że pracujesz z jakimś psem, przychodzisz 3 razy w tygodniu na 2 godziny i dłubiesz coś z tym psem a przyjdzie taka jedna osoba i wszystko idzie w pizdu. Poświęcasz się dla tego psa, żeby znalazł dom, swojego psa zaniedbujesz bo widzisz u innego psa coś ! W dodatku ciężko znosi kraty, robisz co możesz żeby szybko dać mu dom. Czasem pomoc idzie w drugą stronę. Często przeszłość psa jest ukrywana. A za jakiś czas taki pies wraca do schroniska bo okazało się, że pies nie toleruje dzieci albo jest agresywny w stosunku do mężczyzn a rodzina która adoptowała go składa się więcej niż z jednego mężczyzny.

Nie jestem przeciwnikiem adopcji, wręcz zachęcam do adopcji chyba że ktoś szuka konkretnej rasy psa. Chyba że trafi się osoba która chce psa danej rasy ale nie da 2-3 tys za takiego z porządnej hodowli bo jest za drogi... Nawet pisałam o tym post "W życiu nie dam tyle za psa" - czyli wole kundelki bo są tańsze.
A wy ? Adoptowaliście ? Myślicie o adopcji ?

4 komentarze:

  1. W pewnym momencie również wniknęłam w środowisko wolontariatu schroniskowego i zaobserwowałam różne mechanizmy, jakie tam rządziły. Część mi się podobała, ale podejście niektórych osób odrażało. Znam kilka fundacji i wiem na jakich zasadach dają psy do domów, mają swoje wymagania i oszołomom psów nie wydają (choć, wiadomo, do końca nie jesteśmy tego w stanie sprawdzić). Ja swojego psa adoptowałam, ale pracownicy schroniska oddali mi ją z czystym sumieniem bo wiedzieli, że interesuję się kynologią w dużym stopniu i chcę się uczyć na behawiorystę. Osobiście uważam, że ankieta przed adopcyjna to strata czasu, bo na jej podstawie niewiele można wywnioskować o potencjalnym opiekunie psa. Osobiście słyszałam jak pracownica pewnego schroniska mówiła interesantom jak wypełnić ankietę aby było dobrze.
    Na pewno następne moje psy będą z adopcji, choć rozważam kupno jednego psa z hodowli. Ale to nie przeszkadza adoptować innych psiaków. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja psica jest adoptowana, i w życiu nie kupię psa, a jedynie będę adoptować. Również zatajono kilka informacji o niej, albo i wyszły w praniu. Nieistotne. Bo taki pies jest najlepszym nauczycielem. Po prostu jest wyzwaniem dla ambitnych. Zgadza się więc, że adopcja nie jest dla każdego. Ale psi charakter można skonfrontować na spacerach przedadopcyjnych, zrobić kilka testów, które starczą za wszystkie informacje, jakie wciska nam wolontariusz/osoba szukająca domu dla tego psa.

    Co do miesięcznego dochodu nie widzę w tym nic niestosownego. To jest w jakiś sposób ochrona przed oddaniem takiego psa ludziom, którzy w momencie kiedy ten zachoruje, zwyczajnie się go pozbędą, bo wet będzie sporym wydatkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat przypadek był mojej mamy. Mnie jeszcze na świecie nie było wtedy. Ale mama postanowiła adoptować psa ze schroniska. Był to owczarek niemiecki w typie. Na terenie schroniska kochany, tulasek, no pies ideał ! Kilka metrów za bramą schroniskową ten pies z niczego rzucił się na moją mamę. Gdzie na terenie schroniska pies ideał... niestety ze względu bezpieczeństwa wrócił do schroniska.

      Usuń
  3. Ja adoptować psy będę wtedy, jak będę miała 60-70 lat i nie będę kładła nacisku na psie sporty, zawody itp., tylko życie codzienne - spacery, wychowanie i to wszystko. Wtedy raczej będą to starsze psy, żeby zapewnić im dobre ostatnie lata, miesiące, dni...
    Przyszły pies w stu procentach będzie z hodowli. Mam za duże ambicje :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy nowy czytelnik i komentarz to duża motywacja do dalszego pisania :)